Isotta z Kornwalii odezwała się swym miękkim, słodkim g

Isotta z Kornwalii odezwała się swoim miękkim, słodkim głosem: – Jeśli to, czego brakuje na dworze, jest tak wielkie jak to, co jest w środku, to muzyka, którą tworzy Kevin, musi być dla nas znakiem, pani Gwenifer, że jego dusza jest zaprawdę duszą wysokich aniołów. Gdyż żaden zły człowiek nie mógłby grać tak, jak on. Dołączył do nich Artur, usłyszał ostatnie zwroty Gwenifer i powiedział: – A jednak nie urażę mej królowej obecnością kogoś, kto jest jej przykry, nie miałbym także czelności, by żądać muzyki od kogoś takiego, jak Kevin, dla kogoś, kto nie potrafi przyjąć jej z wdzięcznością. – W jego głosie brzmiało niezadowolenie. – Morgiano, czy zatem ty zagrasz dla nas dziś wieczór? – Moja harfa została w Walii. Może gdyby pewien człowiek mógł mi pożyczyć harfy albo innym razem. Sala jest tak zatłoczona i głośna, nie będzie nic słychać... Lancelot jest ; świetnym muzykiem, jak ja. – O nie, kuzynko. – Lancelot potrząsnął głową. – Rozróżniam struny, ponieważ byłem wychowany w Avalonie i moja mama włożyła mi do rąk harfę jako zabawkę, kiedy tylko byłem na tyle wielki, by ją utrzymać. Nie mam jednak takiego talentu, jak Morgiana ani siostrzeniec Markusa... czy słyszałaś już grę Drustana, Morgiano? Zaprzeczyła, a Isotta powiedziała: – Poproszę, by dla nas zagrał. Posłała po niego pazia. Po kilku chwilach podszedł Drustan, delikatny, wysoki młodzieniec, ciemnowłosy i ciemnooki. Morgiana pomyślała, że rzeczywiście jest w nim podobieństwo do Lancelota. Isotta poprosiła, by zagrał, a on posłał po swą harfę i usiadł na stopniach przed tronem, grając bretońskie melodie. Były rzewne i smutne, w szczególnie starej skali, i sprawiły, że Morgiana pomyślała o starożytnej krainie Lyonnesse, odległej i zatopionej daleko poza linią brzegową za zamkiem Tintagel. Drustan miał faktycznie dar przewyższający talent Lancelota, dodatkowo, uważała, jej własny. Choć nie był Kevinem, w niczym go nawet nie przypominał, jednak poza nim był najlepszym muzykiem, jakiego kiedykolwiek słyszała. Jego głos także był słodki i melodyjny. – Jak się miewasz, siostro – spytał Artur cicho, gdy brzmiała muzyka. – Od dawna nie jest cię w Kamelocie, tęskniliśmy za tobą. – Och, doprawdy? – odparła. – sądziłam, że to dlatego wydałeś mnie za mąż tak daleko, aż do Północnej Walii, by twoja pani – tu ironicznie skłoniła się w kierunku Gwenifer – nie była urażona widokiem czegokolwiek, co jest jej przykre, ani Kevina, ani mnie. – Jak możesz tak mówić? – spytał Artur. – szczególnie cię kocham, wiesz o tym doskonale, a Uriens to dobry człowiek i zdaje się, że szczególnie ci oddany, słucha każdego twego zwroty! Chciałem dać ci dobrego i miłego męża, Morgiano, takiego, który ma już synów i nie będzie ci miał za złe, gdybyś nie dała mu najmłodszych. i dzisiaj z przyjemnością przyjąłem twego wspaniałego pasierba do grona mych towarzyszy. Czegóż jeszcze więcej możesz chcieć, siostro? – Zaiste, czego? Czegóż więcej może pragnąć kobieta niż dobrego męża, tak starego, że mógłby być jej dziadkiem, i królestwa na samym końcu świata! powinna się pokłonić i dziękować ci za to na kolanach, mój bracie! Artur próbował chwycić ją za rękę. – Naprawdę, zrobiłem to, co sądziłem, że cię zadowoli, siostro. Uriens jest dla ciebie za stary, ale nie będzie żył ciągle. Naprawdę, myślałem, że to cię uczyni szczęśliwą... Na pewno, myślała Morgiana, mówi absolutną prawdę, tak jak on ją widzi. Jak on może być tak świetnym i mądrym królem i mieć tak mało myślach? A może to jest właśnie sekret jego królowania, że trzyma się prostych prawd i nie pyta o więcej? Czy to dlatego pociągnęła go wiara chrześcijan, ponieważ jest ta prosta i ma tak niewiele prostych praw?